Mieszkamy nad samą plażą i na uniwersytet idzie się około 5-7 a zajęcia trwają do 12 lub 13 więc tak czy siak ze 2 godziny trzeba później spędzić na powtarzaniu materiału i robieniu pracy domowej. Po napisaniu testu zostałem przydzielony do grupy upper A2 , ku mojemu zdziwieniu dużo rzeczy rozumiem, ale i też może lepiej że jestem na wyższym poziomie bo wiecej sie nauczę ( przynajmniej tak mi się wydaje :D ).
Pod koniec kursu jest egzamin, a dokładnie w ten czwartek , jest wart 6ECTS jest to 1/10 punktów które muszę zdobyć przez cały rok.Tyle o nauce bo i po co o tym pisać ;)
Wczoraj mielimy organizowaną wycieczkę na jakis zamek ale zamiast jechać autobusem dogadalismy się z jednym polakiem że pojedziemy samochodem. Rzecz w tym że nikt nie wiedział gdzie ten zamek tak naprawdę się znajduje. Wierząc w cud techniki zwany gpsem nastawilimy w nim nazwe zamku i jechalimy za radami pani mówiacej po niemiecku, niestety doprowadził nas do hotelu o tej nazwie więc bylismy w czarnej dupie. Po dłuższym zastanowiemiu wjechalismy na pierwszą lepszą górę, bo teren jest tu naprawde gorzysty, i wchodzilismy na nią około 15 minut. Gdy bylismy na szczycie zobaczylismy zamek, stymże problemem było to że nie na tej górze na której się znajdowalismy :D Zrobilimy parę naprawdę fajnych zdjęć, np takie jak to :
(w tle Gandia )
Jako że był piątek to trzeba było zabalować :D najdziwniejszą rzeczą jest to że imprezy tutaj zaczynają sie koło 4 am , więc zanim sie dojdzie do klubu to człowiekowi chce się spać. Oczywiscie impreza beforowa odbyła się w naszym apartamencie i zwałiło się tam całe erasmusowkie towarzystwo: Finlandia,Słowenia,Szwecja,Francja,Niemcy.
Ludzie z innych krajów nie rozumieją jak można pić czystą wódkę i popijać ją sokiem, nikt z innego kraju nigdy nie słyszał o czyms takim :D Mysle wiec że polskich erasmusow mozna opisać tym oto jednym krótkim a jakże esencjonalnym zdaniem:
" Flaszka wódki dla Polaków jest w sam raz, dwie flaszki to za dużo a trzy to za mało " :)
Więc beforke rozpoczelismy w dosc licznym gronie jak widac na załączonym obrazku :
Po wyjsciu z hotelu poszlismy do miejsca ktore nazywa sie Tikki Bar, takie troche latino bambino hawajo , niestety nasi koledzy z Australii maja chyba za dużo pieniędzy dlatego co chwile pilismy jakies wymyslne alkohole:D Pozniej przemiescilismy się do Coco loco, prawie jak Kokoo , tylko że tak duże że można się zgubić. Jako że impreza zaczęła się o 4 to w domu bylimy koło 6 ranoi dzisiejszy dzień można spokojnie nazwać ciężką amułą!
Na koniec zdjęcie naszej plaży którą widać z balkonu ;)
Jutro niedziela i trzeba się pouczyć, fataaaaalnie :D
Pozdrawiam,Adios!
"Ludzie z innych krajów nie rozumieją jak można pić czystą wódkęi popijać ją sokiem" xDDDDDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńps. przyjemna la chica na pierwszym planie ;]
trzym się tam Yogi, a za widok z balkonu powienieneś dostać na RYJ !xD
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń