sobota, września 12

Gandia por favor!

Zaczynając od rzeczy poważniejszych to tak naprawdę nie jestesmy w Gandi po to żeby sie bawić tylko po to żeby sie uczyć języka, zajęcia nie zajmują dużej częsci dnia ale trzeba na nie chodzić. Trafiłem niestety do grupy która zaczyna o godzinie 8 am więc wstawać muszę kolo 7:20 bo przeciez jakies  prycho czy sniadanie trzeba zrobić.

 Mieszkamy nad samą plażą i na uniwersytet idzie się około 5-7 a zajęcia trwają do 12 lub 13 więc tak czy siak ze 2 godziny trzeba później spędzić na powtarzaniu materiału i robieniu pracy domowej. Po napisaniu testu zostałem przydzielony do grupy upper A2 , ku mojemu zdziwieniu dużo rzeczy rozumiem, ale i też może  lepiej że jestem na wyższym poziomie bo wiecej sie nauczę ( przynajmniej tak mi się wydaje :D ).

 Pod koniec kursu jest egzamin, a dokładnie w ten czwartek , jest wart 6ECTS  jest to  1/10 punktów które muszę zdobyć przez cały rok.Tyle o nauce bo i po co o tym pisać ;)

Wczoraj mielimy organizowaną wycieczkę na jakis zamek ale zamiast jechać autobusem dogadalismy się z jednym polakiem że pojedziemy samochodem. Rzecz w tym że nikt nie wiedział gdzie ten zamek tak naprawdę się znajduje. Wierząc w cud techniki zwany gpsem nastawilimy w nim nazwe zamku i jechalimy za radami pani mówiacej po niemiecku, niestety doprowadził nas do hotelu o tej nazwie więc bylismy w czarnej dupie. Po dłuższym zastanowiemiu wjechalismy na pierwszą lepszą górę, bo teren jest tu naprawde gorzysty, i wchodzilismy na nią około 15 minut.  Gdy bylismy na szczycie zobaczylismy zamek, stymże problemem było to że nie na tej górze na której się znajdowalismy :D Zrobilimy parę naprawdę fajnych zdjęć, np takie jak to :


(w tle  Gandia )
Jako że był piątek to trzeba było zabalować :D najdziwniejszą rzeczą jest to że imprezy tutaj zaczynają sie koło 4 am , więc zanim sie dojdzie do klubu to człowiekowi chce się spać. Oczywiscie impreza beforowa odbyła się w naszym apartamencie i zwałiło się tam całe erasmusowkie towarzystwo: Finlandia,Słowenia,Szwecja,Francja,Niemcy. 
Ludzie z innych krajów nie rozumieją jak można pić czystą wódkę i popijać ją sokiem, nikt z innego kraju nigdy nie słyszał o czyms takim :D Mysle wiec  że polskich erasmusow mozna opisać tym oto jednym krótkim a jakże esencjonalnym  zdaniem:
" Flaszka wódki dla Polaków jest w  sam raz, dwie flaszki to za dużo a trzy to za mało " :)
Więc beforke rozpoczelismy w dosc licznym gronie jak widac na załączonym obrazku :
Po wyjsciu z hotelu poszlismy do miejsca ktore nazywa sie Tikki Bar, takie troche latino bambino hawajo , niestety nasi koledzy z Australii maja chyba za dużo pieniędzy dlatego co chwile pilismy jakies wymyslne alkohole:D Pozniej przemiescilismy się do Coco loco, prawie jak Kokoo , tylko że tak duże że można się zgubić. Jako że impreza zaczęła się o 4 to w domu bylimy koło 6 ranoi  dzisiejszy dzień można spokojnie nazwać ciężką  amułą!
Na koniec zdjęcie naszej plaży którą widać z balkonu ;)

Jutro niedziela i trzeba się pouczyć, fataaaaalnie :D
Pozdrawiam,Adios!

2 komentarze:

  1. "Ludzie z innych krajów nie rozumieją jak można pić czystą wódkęi popijać ją sokiem" xDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    ps. przyjemna la chica na pierwszym planie ;]

    trzym się tam Yogi, a za widok z balkonu powienieneś dostać na RYJ !xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń